środa, 19 kwietnia 2017

Prolog

Bree obudziła się z krzykiem. Usiadła na łóżku spazmatycznie wciągając powietrze. Cała rozdygotana próbowała sobie przypomnieć o czym był ten straszny sen, ale nie potrafiła. Jej myśli przeciekały jak piasek przez palce. Nie zdołała odtworzyć żadnego szczegółu. „Nawet sama nie wiem czego się tak przestraszyłam” – zrugała się w myślach.

   Minęło sporo czasu zanim się uspokoiła. Oddech zwolnił a serce odzyskało normalny rytm. Dopiero wtedy zaczęła czuć dojmujący ból w lewej ręce. Zaświeciła lampkę nocną i zamarła. Zobaczyła długą ranę ciągnącą się przez całe przedramię, od wgłębienia łokcia, aż do nadgarstka. Rana silnie krwawiła. Cała pościel poplamiona była krwią. „Co się ze mną dzieje?” – pomyślała przerażona Bree.